- Aktualności
- O nas
- Nasza działalność
- Nasze wydawnictwa
- Artykuły
- Galeria
- Źródła do dziejów fary
- Kalendarium
- Proboszczowie fary
- Parafia
- Linki
- Kontakt
- "Wiadomości Parafialne"
Miasto i fara zostały pobudowane na terenie podmokłym, „oblanym” wodami Kani i fosy okalającej miasto. Poziom wód był o wiele wyższy niż dzisiaj. Starsi mieszkańcy miasta pamiętają jeszcze zapewne, że w połowie ubiegłego stulecia było normą zalewanie wodami Kani łąk przylegających do fary od strony północnej. Nurtowało więc mnie pytanie; w jaki sposób zabezpieczono dawniej mury świątyni przed zawilgoceniem spowodowanym wysokim poziomem wód gruntowych i powierzchniowych. Zastanawiało mnie to tym bardziej, że w XIV i XV wieku nie znano jeszcze materiałów izolacyjnych przeciwwilgociowych, a poziom wód był znacznie wyższy niż dziś.
Na rozwiązanie tej zagadki naprowadziła mnie analiza układu gniazd (otworów) po rusztowaniach, znajdujących się w murach zewnętrznych fary. Wchodząc bowiem na plac przykościelny, można zauważyć na ścianie nawy bocznej otwory porusztowaniowe, które zaczynają się na wysokości około metra od poziomu terenu. Ale kto stawiałby pierwszy pomost rusztowania tak nisko? Biorąc zaś pod uwagę, iż poziom gruntu przez kolejne stulecia urósł o co najmniej metr, to musiałoby być najmniej pięć stopni prowadzących do wejścia kościoła. Ich jednak nie ma i nie było. Zatem tę hipotezę należy odrzucić.
Po bliższym jednakże przyjrzeniu się gniazdom okazało się, że ich głębokość jest różna. Wyodrębniłem gniazda o głębokości około 30 cm, które służyły wyłącznie oparciu elementów rusztowania w czasie budowy i drugą grupę gniazd o głębokości wahającej się od 80 cm do 112 cm, które też mogły służyć do oparcia rusztowania, ale musiały spełniać też inną funkcję. Tak duża głębokość gniazd do oparcia rusztowania nie ma żadnego uzasadnienia, gdyż belkę osadzoną tak głęboko byłoby bardzo trudno wyjąć przy rozbiórce rusztowania. Więc po co takie głębokie gniazda?
Po dokładnym ich obejrzeniu można zauważyć, że te otwory na głębokości około 70 cm łączą się z kanałami poziomymi i pionowymi, biegnącymi wewnątrz muru. Na postawione pytanie; czemu one miały służyć, można jedynie przypuszczać, ze jest to system wentylacyjny. Jak wiadomo, wentylacja – wietrzenie odprowadza nadmiar wilgoci, w tym przypadku z muru. By przekonać się o prawdziwości tej hipotezy, należało sprawdzić czy gniazda są faktycznie połączone kanałami, tak by powietrze mogło swobodnie krążyć. By to potwierdzić w miesiącu lipcu 2009 roku zostało przeprowadzone zadymianie kanałów. Wykonano je na zlecenie Towarzystwa Miłośników Gostyńskiej Fary.
Polegało ono na wprowadzeniu w jedno głębokie gniazdo dużej ilości dymu. Jak się okazało dym wydostawał się tylko niektórymi otworami, co potwierdziło fakt połączeń gniazd wewnętrznymi kanałami. Dlaczego nie wydobywał się z wszystkich? I na to pytanie znalazła się również odpowiedź. Z upływem wieków zapomniano zapewne czemu te kanały i gniazda miały służyć, dlatego w czasie remontów część ich została przez niewiedzę czy niedbalstwo zagruzowana i stała się częściowo niedrożna.
Badanie to należy uznać jako wstępne. Przebadaliśmy tylko fragment murów zewnętrznych – szczyt i mur zewnętrzny nawy południowej. Mam podstawy by twierdzić, że taki system wentylacji znajduje się w murze nawy północnej. Są jeszcze pytania, na które nie znam jeszcze jednoznacznej odpowiedzi, np.: czy widoczne na przyporach ślady zamurowanych otworów to również część systemu wentylacyjnego, czy istnieją – istniały kanały pionowe wychodzące pod okapem dachu, czy system będzie można udrożnić itp. Mam nadzieję, że w miesiącu wrześniu przeprowadzimy dalsze eksperymenty, które dadzą odpowiedź na niektóre z nich.
Zdzisław KAMIŃSKI
Najbliższe spotkanie miłośników gostyńskiej fary:
gdzie: | sala konferencyjna Muzeum w Gostyniu ul.Kościelna 5 |
kiedy: | 29 listopada 2024 r. (piątek), godz. 18.30 |