artykuły

Gostyńskie dzwony – czyli mieszczanie równi i równiejsi.

Działo się to w roku 1860, kiedy proboszczem w Gostyniu był ksiądz Józef Ostrowski. Z końcem roku 1858 tzw. Dozór Kościelny zamówił nowe dzwony. Zebrano pięć starych, popękanych dzwonów i wysłano je do ludwisarza w Poznaniu – Niemca, nazwiskiem Breze. Oczywiście trzeba było zapłacić za wykonanie roboty i transport. Na ten cel wyznaczono więc stosowną składkę wśród parafian.


Zgodnie z ówczesnym prawem ustalono jej wysokość dla poszczególnych podatników. Brał w tym udział magistrat, a 1/3 kosztów zapłacić musiały też władze pruskie, jako sukcesor prawny kolatorów kościoła, a to z racji administrowania drugą częścią Gostynia. Wśród parafian pieniądze zbierał W. Ostrowicz, nauczyciel i jednocześnie tzw. prowizor kolegium kościelnego. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem od uzbieranej sumy należała mu się prowizja.
W XIX wieku uchwalona i zatwierdzona przez pruskie władze fiskalne składka na cel kościelny nie byka składką dobrowolną, lecz mogła być, w razie potrzeby ściągana przymusowo przez właściwe władze cywilne, czyli komornika! Dzwony w Poznaniu miał poświęcić biskup Franciszek Stefanowicz (dawniejszy proboszcz z Ponieca). Na wiosnę 1860 roku do Gostynia przywieziono 3 nowe dzwony, największy – św. Józefa ważył 6 centnarów, drugi św. Krzyża – 3 centnary i najmniejszy św. Anny 1,5 centnara. Podczas oględzin czyjeś bystre oczy dostrzegły, że na powierzchni dzwonów oprócz nazwisk proboszcza ks. J. Ostrowskiego i dziedzica M. Węsierskiego figurują jeszcze nazwiska pięciu członków dozoru kościelnego: F. Sury, M. Niestrawskiego, M. Werbla, T. Kaczmarkiewicza oraz nauczyciela W. Ostrowicza.
Tu mieszczanie gostyńscy poczuli się głęboko urażeni. Dlaczego, zapytywali, są tam nazwiska tylko tych panów? Czyżby to oni byli fundatorami? Przecież składki dawali wszyscy! Uwiecznieni w spiżu nic więcej ponad uchwaloną kwotę nie dali, a zbierający składkę Ostrowicz nawet na tym zarobił! Zaczęto się zbierać, dyskutować, i rada w radę 22 kwietnia 1860 roku „wygotowano” pismo protestacyjne, które podpisało 66 obywateli. Wysłano je do Konsystorza Arcybiskupiego w Poznaniu tak naświetlając sprawę:…ci nie z woli Boga ani z woli jednego nawet parafianina obrani, ale że tak powiem narzucenie tylko prowizorowie… kazali swe nazwiska na tych trzech ulanych dzwonach ludwisarzowi przy ulewach ich odlać. Nazwiska tych panów na dzwonach umieszczonych stoją się: Pan Sura Franciszek, Pan Marcin Niestrawski, Pan Mikołaj Werbel, Pan Walety Ostrowicz; ostatni, który więcej jak trzy urzędowania sprawuje. Skarżący dowodzili, że w umieszczaniu nazwisk na dzwonach: …pierwszeństwo służy Kollatorom, proboszczom i innym dobrodziejom Kościoła, a nie prowizorom, którzy, że nie tylko nic więcej nad innych parochian nie są, ale nawet więcej składki jaka na nich przypada nie dali…
Szczególną niechęć budziła osoba nauczyciela, który gromadził wszelkie możliwe funkcje publiczne (byle były płatne!) napisano więc o nim tak: …pan Ostrowicz nie tylko, że jest nauczycielem, jest oprócz tego rendantem szpitala tutejszego i Starego Gostynia, dalej oberżystą, szynkarzem mamony świata [czyżby prowadził, mówiąc językiem dzisiejszym, kantor wymiany walut? – przyp. A. J.] i prowizorem i odbieraczem składki od parochian na te trzy ulane dzwony, i żąda jako wynagrodzenia jeszcze za odbieranie tych składek, które przez egzekucję ściągane bywają. Postępowanie tych panów, że dali swe nazwiska na świeżo oddanych dzwonach odlać jest zawsze nagannem bo inne żadną miarą żadne pierwszeństwo od innych parochian nie służy. Panowie ci, których nazwiska na dzwonach stają powinni byli z prawa natury bez żądania od parochian składki wszystko opłacić, a wtenczas dopiero powinny by ich nazwiska na dzwonach jakosz z prawem natury zgodne być umieszczone.
Dalej parafianie żądali usunięcia samowolnie umieszczonych nazwisk: …abyśmy, tu na podpisie wyrażeni parochialnie, nie będąc na dzwonach ze swemi nazwiskami umieszczani, składkę zapłaciwszy, możemy żądać, aby ich nazwiska ze dzwonów spiłowanemi być mogły… Oczekując w tym względzie łaskawej, a dla nas korzystnej odpowiedzi piszemy się: … [i tu następuje lista 66 nazwisk – przyp. A.J.] Konsystorz biskupi podzielił pogląd, że umieszczenie nazwisk obywateli nie będących jedynymi fundatorami nowych dzwonów jest niedopuszczalne i stosowanym dekretem nakazał je usunąć. Na miejsce 16 czerwca 1860 roku przybył ksiądz dziekan. Przesłuchani przez niego „przytomni na miejscu” Franciszek Sura i W. Ostrowicz oświadczyli, że sprawują urząd prowizorów, z którym łączy się wiele nieprzyjemności. Przyznali także, że na jednym z dzwonów jest napis: Patron Kościoła Mikołaj Węsierski, Proboszcz J. Ostrowski, ekonomowie kościoła T. Kaczmarkiewicz, Fr. Sura, Walenty Ostrowicz, Mikołaj Werbel, Marcin Niestrawski. Jednak o umieszczeniu swoich nazwisk ludwisarzowi oni nic nie mówili, dowiedzieli się o tym dopiero po przywiezieniu dzwonów do Gostynia! Sugerowali, że to raczej przez grzeczność ludwisarza ich nazwiska zostały odlane! Było im z tego powodu nieprzyjemnie więc wezwali dzwoniarza Breze, aby wyjaśnił dlaczego nazwiska umieścił i za jakim wynagrodzeniem. Dołączyli oświadczenie ludwisarza, że uczynił on to wyłącznie z własnej woli i bez żadnego wynagrodzenia!
Pozostawmy ocenie czytelnikom, czy Niemiec sam mógł wiedzieć czyje nazwiska umieścić na dzwonie i w dodatku zrobił to zupełnie gratis! Pikanterii dodaje fakt, że wszystkie pisma w tej sprawie były przesyłane przez pocztę (mają ślady pieczęci i datowników), a akurat to pismo wyjaśniające od Breze nie ma śladu stempla, czyli zostało przywiezione do Gostynia osobiście przez kogoś, kto z dzwoniarzem musiał się spotkać!
Co dziwniejsze nosi ono datę 29 listopada 1859 roku, czyli powstało… jakby przed zaistnieniem sprawy! Jednocześnie okazało się, że ludwisarz akurat zmarł i nic do sprawy już więcej zeznać nie mógł! Na koniec urażone Kollegium Kościelne złożyło prośbę o udzielenie odpisu skargi parafian gostyńskich „celem poszukania sobie zadość uczynienia za doznaną obrazę”. Obwinieni tak scharakteryzowali swych oskarżycieli: …zażalenie to pochodzi z namowy fałszywych ludzi, którzy poszykowaniach buntują innych, obchodzą [p domach, każą podpisywać obiecując, że ich uwolnią od składek na reparacją kościoła itp., …dziwi nas więc bardzo, że reszta, ze wielu z nich nawet nie zapłacili, dali się namówić do takich intryg i oczernień czego by nawet Żydzi nie uczynili…, na reperację dzwonów i organ była zrobiona repartycja przez Magistrat, a nawet i Sąd Rawicki jako Administracja z II części Gostynia [chodzi o zwyczaj ponoszenia w mieście przez kolatora, a w tym przypadku Sąd w Rawiczu, 1/3 kosztów ustalonego wydatku na kościół – na wsi byłoby to 2/3 – przyp. A.J.]
Pomimo nakazu usunięcia nazwisk, przy biernym zachowaniu proboszcza, zacne „Kolegium” pięciu mieszczan uważając się widocznie za „równiejszych” od innych, próbowało szukać „trudności obiektywnych”, a nawet uciekło się do małego szantażu, aby jednak swych nazwisk nie usuwać: Z tych nazwisk wyciśniętych górą na jednym dzwonie nic sobie nie robimy i z największą chęcią na ich skasowanie czy spiłowanie zezwolimy; ale my się tym trudzić nie chcemy i w ogóle odtąd inna reparacją około kościoła i budynków proboszczowskich, chociaż tego bardzo potrzebują, kiedy za nasze starania od tych ludzi obłudnych taką niewdzięczność odbieramy, bo te nazwiska nie dadzą się spiłować, tylko trzeba je dłutkiem pościnać… ale przytem mógłby łatwo ten dzwon pęknąć, z tego powodu prosimy aby oni sami na swój koszt i odpowiedzialność w razie pęknięcia dzwonu to kazali zrobić kiedy ich te nasze nazwiska tak w oczy kolą.
W tej sytuacji Konsystorz jednak stanowczo nakazał nazwiska usunąć, dodając fachowe wskazówki, co do obawy ewentualnego uszkodzenia dzwonu: Ponieważ Szanowne Kollegium nie uczyniło zadosyć...ale się w pokrętny sposób wyłamuje od wykonania [mandatu z dnia 15 czerwca 1860 roku – przyp. A.J.], przeto Konsystorz naganić musi mianowicie J.X. Proboszczowi ten jego nierozważny opór i pod odpowiedzialnością ściśle zalecić, aby natychmiast kazał niewłaściwe na dzwonach zamieszczone napisy spiłować… Twierdzenie jakoby napisy musiały by być wprzód dłutkiem strącone, przez co narażone być mają dzwony na pęknięcie, jest zupełnie mylne, gdyż zdaniem znawców litery wypukło wystające bardzo łatwo grubym pilnikiem spiłować, poczem należy tylko pomieniony dzwon w owem miejscu miałkiem pilnikiem zrównać, a w końcu całą powierzchnię wygładzić. W tej sytuacji ksiądz proboszcz Ostrowski powierzył zadanie usunięcia liter miejscowemu, „magistrowi ślusarskiemu” Włodarkiewiczowi, który po wykonaniu pracy wystawił oświadczenie [napisane strasznymi kulfonami, widać że był on mistrzem pilnika, a nie pióra]: zaświadczam niniejszym że spiełowałem Litery nadzwonie Nowoulanym. Gostyń dnia 31 Lipca 1860, Włodarski majster Sleszarzy.
Tak więc w 1860 roku gostyńscy mieszczanie doprowadzili do zrównania (pilnikiem!) tych, którzy chcieli się nad innymi wywyższyć i uwiecznić w spiżu, tanim kosztem, na długie lata dla potomnych.


Tekst: Antoni Jerszyński    Foto: Mariusz Sobecki

wróć