- Aktualności
- O nas
- Nasza działalność
- Nasze wydawnictwa
- Artykuły
- Galeria
- Źródła do dziejów fary
- Kalendarium
- Proboszczowie fary
- Parafia
- Linki
- Kontakt
- "Wiadomości Parafialne"
2020-05-29 08:59
Na pierwszą informację, że gostyńska fara posiadała niegdyś malatury naścienne natknąłem się w „Kronice Gostyńskiej” z 1937 roku. W artykule Wspomnienia z czasów odnawiania kościoła farnego Władysław Kołomłocki relacjonuje wspomnienia Franciszka Eitnera, nadzorującego prace remontowe kościoła w latach 1901-1906. W trakcie wykonywania tych prac odkryto wiele nieznanych szczegółów samej budowli. Skuwając odlatujące tynki, natrafiono na malowidła naścienne pochodzące z XV i XVII wieku. Używam określenia „malowidła”, gdyż obrazy i elementy dekoracyjne były malowane temperami (farbami) na suchym tynku. Natomiast freski są nanoszone na mokrym jeszcze tynku, a farba wnika wówczas głębiej w tynk i obraz jest trwalszy.
Franciszek Eitner twierdzi: „obrazy te w ścianie południowej były zniszczone skutkiem wycięcia łuków do kaplicy św. Anny”. W innym miejscu dodaje: „nad wejściem do zakrystii był wymalowany krzyż z Męką Pańską”. Zakończenie tej sekwencji jest następujące: „Wszystkie te malatury zostały doszczętnie zeskrobane do gołej cegły. Ongiś pierwotny kościółek (obecne prezbiterium) miał ściany niczym nie pokryte, skutkiem czego cegły i fugi (spoiny) między nimi były wygładzone. Nierozsądny renowator na te cegły nakładał tynk, który nie miał się czego trzymać i po latach odpadał. Ażeby tego na przyszłość uniknąć posiekano powierzchnię cegieł przed otynkowaniem”.
Druga informacja o malaturach znajduje się w opracowania ks. Stanisława Kozierowskiegp z 1913 roku w publikacji Dzieje Gostynia w średnich wiekach. W jej wstępie ks. Emil Jackowski – ówczesny proboszcz kościoła farnego – pisze: „Wnętrze (prezbiterium) przyozdobione było ścienną malaturą gotycką al tempera, przeprowadzoną naokoło ścian, nawet nad ówczesnym niskim ołtarzem, przedstawiającą sceny z męki Pana Jezusa począwszy od wjazdu do Jerozolimy, a skończywszy na zesłaniu Ducha św. Reprodukcje tych malowideł, które pod kilkakrotną warstwą późniejszych malatur przy renowacji kościoła odkryłem, a które tak słabo ściany się trzymały, że zachowanie ich choć fragmentarne niestety nie było możliwe, znajdują się w Muzeum Archidiecezjalnym w Poznaniu jako pamiątka może pierwszej figuralnej gotyckiej ornamentyki w Wielkopolsce”.
Jednak główną przyczyną ich skucia był brak środków finansowych. Świadczy o tym jednoznacznie korespondencja znajdująca się w Archiwum Archidiecezjalnym w Poznaniu.Przytoczone zapiski niewiele jednak mówią o samych malaturach. W toku poszukiwań odnalazłem w gostyńskim Muzeum czarno-białe fotografie z 1901 roku. Jakość tych zdjęć jest bardzo słaba, ale można na nich zobaczyć część malatur. Na fotografiach wyraźnie widać, że nad stallami renesansowymi jest ciąg oddzielnych obrazów. Przedstawiono na nich „Ostatnią Wieczerzę” i inne sceny z życia Jezusa Chrystusa. Na kolejnych widać fragment jakiegoś zamku z wieżyczkami, na innej wzory geometryczne, trudne do identyfikacji. Odpowiedź, jaki to był zamek znalazłem w „Tygodniku Kościelnym”, gazetce parafialnej. W numerze z 1 października 1916 roku natrafiłem na taki opis: „Ściany starego kościoła (prezbiterium) zdobiły na około malatury, które w żywych kolorach przedstawiały sceny z męki Pana Jezusa począwszy od wjazdu Jego do Jerozolimy, a skończywszy na zesłaniu Ducha św. Obrazów tych malowanych w grubych rysach bez wszelkiego cieniowania było 16. Nad nimi wymalowano po stronie ewangelii na dwóch miejscach dwa wielkie obrazy, sięgające samego sufitu”.
Jak wiemy, sklepienie w prezbiterium jest dwuprzęsłowe. Oparcie każdego przęsła wyznacza łuk. W każdym z tych pół znajdowało się malowidło. „Pierwsze przedstawiało sąd ostateczny. U góry widać było Pana Jezusa, jako sędziego żywych i umarłych. Niebo przedstawił malarz, prawdopodobnie Niemiec, jako zamek warowny, z wieżami i wieżyczkami, wałami, rowami i mostami zwodzonymi. Ludzie płyną z wszystkich stron. Wyrok jest już wydany. Jednych aniołowie przyjmują i prowadzą do Pana Jezusa, drugich strącają do piekła, na których już czyhają rogate diabły z widłami i dzidami. Na drugim polu można było zobaczyć Pana Jezusa jako dobrego Pasterza, trzymającego na ręku owieczkę”.
Jest jeszcze dokument potwierdzający istnienie malowideł. Jest to protokół przekazania kartonów z reprodukcjami malowideł do Muzeum Archidiecezjalnego w Poznaniu. Jest tylko jedna niezgodność, co do ilości obrazów podanych w zapiskach, a ilością kartonów zdeponowanych w Muzeum. Z dokumentu przekazania ich w 1906 roku wynika, że trafiło tam 12 kartonów. Dotąd jednak tych reprodukcji nie udało się odnaleźć.
Pytając o nie przed laty w Muzeum Archidiecezjalnym, otrzymywałem odpowiedź, że jako mało cenne zabytki kultury mogły zostać zniszczone lub zawieruszyć się w czasie wojny. Mimo to, w dalszym ciągu liczę na ich odnalezienie. Małym pocieszeniem jest fakt posiadania fotografii dwóch kartonów. Na jednej jest przedstawiony Jezus na tronie, trzymający na kolanach baranka (?), natomiast na drugiej fotografii widoczne jest nakładanie korony cierniowej na głowę Jezusa. Zdjęcia te zamieszczono w przedwojennej „Kronice Gostyńskiej”.
Na fotografiach z 1901 roku widać, że w czasie remontu nie odstawiano stalli od ścian. Konieczność ich ruszenia wystąpiła podczas prac renowatorsko-konserwacyjnych obu mebli w 2008 roku. Wówczas okazało się, że za stallami renesansowymi zachowały się tylko resztki tynku. Były tam ślady farb, trudne do oceny. Znacznie ciekawsza okazała się ściana za stallami gotyckimi. Mur ten, jako wewnętrzny, pomiędzy prezbiterium a zakrystią, nie jest zawilgocony i tynki zachowały się tutaj doskonale. Ściana ta jest pobiałkowana. Spod białej farby przebijają różne kolory. Zapewne są to pozostałości średniowiecznych malowideł. By jednak sprawdzić, czy tak jest, należy przeprowadzić kosztowne badania. Malowidła muszą pochodzić z XV wieku, gdyż kto malowałby po 1500 roku freski, a w 1514 roku zastawiłby je stallami?
Dotychczasową wiedzę na temat malowideł naściennych uzupełnia odnaleziony niedawno artykuł zamieszczony w kwartalniku „Historische Monatsblätter für die Prowinz Pozen” z 1902 roku. Autor podaje nieznane dotychczas szczegóły na temat obrazów i ich rozmieszczenia. Po ich przeanalizowaniu i porównaniu z dotychczasową wiedzą, będziemy mieć pełniejszy obraz wystroju fary. Tekst Średniowieczne freski w kościele w Gostyniu, przetłumaczony z języka niemieckiego cytuję w całości: „W katolickim kościele farnym w Gostyniu są przeprowadzane od ubiegłego roku szeroko zakrojone prace budowlane. Przy tej okazji w prezbiterium zostały przed paroma tygodniami odnalezione późnogotyckie malowidła i dzięki staraniom ks. proboszcza Jackowskiego na nowo odsłonięte. Te pozostałości zyskują szczególną wartość pośród wszystkich odkryć w prowincji Poznań, ponieważ porównywalny przykład znany był tylko z małego kościółka w Przyczynie Górnej (Oberpritschen) koło Wschowy (Fraustadt). Chór (prezbiteriun) gostyńskiego kościoła ma długość dwóch Joche (przęseł). Jest to odniesienie do dwuprzęsłowego sklepienia prezbiterium. Na wschodzie z trzech stron zamknięty, ściana północna jest bez okien, ściana południowa z dwoma, prawdopodobnie w XVII wieku wbudowanymi łukami otwarty na kaplice św. Anny. Znalezione malowidła sięgają od zachodniej połowy (wysokości – przypis Z.K.) ściany północnej aż do sklepienia. Tutaj widać w tęczy, przybierającej kształt migdała, postać Chrystusa (w prawie podwójnej wielkości względem rzeczywistych wymiarów) królującego na tronie jako sędzia ostateczny (świata) .Tak jak przystało na tego typu przedstawienia, Chrystus unosi prawą rękę błogosławiąc w kierunku zbawionych, natomiast lewą ma opuszczoną w geście odrzucenia w kierunku potępionych, a z jego ust wystają miecz i lilia. Po jego prawej stoi Maryja, po lewej Jan, obydwie postacie większe niż w naturze. W pozostałych miejscach w klinach (trójkątne elementy sklepienia – przyp. Z.K.) między tęczą a sklepieniem unoszą się 4 anioły, które niosą narzędzie tortur, na lewo zakładnicy (cierpiący) i krzyż, na prawo korona cierniowa i lanca. Pod tęczą unoszą się dynamicznie dwa inne anioły, dmące w tubę. Wstęga z napisem, która poniżej tych dwóch aniołów przecina obraz jest do uzupełnienia, jak da się wywnioskować z minuskuł, w swojej lewej części (powyżej zbawionych) wg Mateusza 25, 34, a w swojej prawej części (powyżej potępionych). W głębszej części (w tle) obrazu zbawieni idą na lewo przez bramę niebios, podczas gdy potępieni zostają zepchnięci przez diabły na prawo w dół, do piekła. Przedstawienie Sądu Ostatecznego jest obramowane fryzem, którego białe kanty znajdują się na żółtym tle. Całość zachowała się w stanie zadowalającym, górna część prawie nienaruszona, w dolnej, gdzie wyblakła farba, braki są łatwe do uzupełnienia. Odpowiednio do przedstawienia Sądu Ostatecznego znajduje się na wschodniej części ściany północnej, drugie przedstawienie z figurami dużej wagi. Niestety, z tego została tylko lewa część. Można zauważyć polski herb szlachecki, dwa białe wilki na czerwonym tle. Wszystko inne jest za mocno zniszczone, aby móc coś wywnioskować (jest to herb Borków, którzy byli właścicielami miasta od 1444 roku; pieczętowali się oni początkowo jednym, później dwoma, a nawet trzema wilkami – przypis Z.K.). Poniżej tych dwóch przedstawień przebiega na około na wszystkich ścianach rząd mniejszych, ale i tak dużych, bo mających 1,80 m, obrazów/scen z życia Pana, z których każdy jest prostokątny. Dzięki dwóm klinom z elementami maswerku są one u góry płaskim łukiem zaokrąglone. Ostatnia Wieczerza pod Sądem Ostatecznym jest w pełni zachowana, Chrystus wręcza kęs siedzącemu samotnie przy przedniej części stołu Judaszowi. Na kolejnym malowidle po prawej Chrystus modli się na Górze Oliwnej, podczas gdy w tle Judasz wprowadza przez bramę do ogrodu żołnierzy. Na czterech kolejnych obrazach, niestety mocno wyblakłych, Chrystus zostaje przywiązany do słupa, jest bity przez żołnierzy, zostaje mu nałożona korona cierniowa i płaszcz. Na ostatnim obrazie w tym rzędzie Piłat pokazuje Chrystusa Żydom, na obrazie najbliżej sąsiadującym ze ścianą z oknami Piłat myje sobie ręce w trzymanej przed nim misie, podczas, gdy Chrystus ze zawiązanymi rękami stoi obok niego. Obrazy na części wschodniej są zakryte przez szeroki ołtarz główny, a z tych na stronie południowej pozostał jedynie jeden obraz między łukami kaplicy św. Anny, pokazuje on złożenie do grobu. Rząd obrazów kontynuowany był zarówno na północ, jak i południe aż do łuku tęczowego, jednak rysunek na nich nie jest do odtworzenia. Na wysokiej ostrołukowej przesłonie drzwi do zakrystii jest namalowany ukrzyżowany Zbawiciel. W pozostałej części cokół jest zdobiony kobiercami różnych kolorów i wzorów i otoczony wąskim frezem, który ukazuje cieniowany na szaro maswerk na żółtym tle. Kolory są malowane temperą, a nie w technice fresku i trzymają się dobrze na nie naruszonym tynku. Pojedyncze powierzchnie są pokryte soczystym kolorami, a obrysowane mocnymi czarnymi liniami. Na sklepieniu nie znaleziono żadnych innych pozostałości starych malowideł. Duży – ogromny św. Krzysztof w południowej nawie bocznej nie dał się zachować, ponieważ odpadł tynk. Odkryte malowidła na ścianach dają wyobrażenie o pierwotnym wyglądzie prezbiterium. Można je umiejscowić w tym samym czasie, co malowidła z Przyczyny Górnej – ok. roku 1500, przypuszczalnie namalowano je po tym jak prezbiterium zostało podwyższone, jak na to wskazują odkryte obecnie we wnętrzu ślady”.Na podstawie analizy zebranego materiału nasuwają się następujące dwa wnioski. Po pierwsze brak jest jakiegokolwiek argumentu, że w łuku sklepienia, od strony ołtarza był namalowany obraz Chrystusa z barankiem na kolanach. Ten niby baranek przypomina raczej obłaskawionego smoka. Z tłumaczenia dowiadujemy się, że po lewej stronie tego obrazu są namalowane dwa lisy, natomiast prawa strona jest kompletnie zniszczona i na tej podstawie nie można niczego wywnioskować. Wydaje się, że artystę poniosła fantazja. Jeżeli przyznamy, że to nie baranek, a smok, to postacią na tym fresku była św. Małgorzata – patronka naszego kościoła. Po drugie, z tłumaczenia widomo, że na ścianie północnej nie zachowało się żadne malowidło. Z tłumaczenia dowiadujemy się, że za ołtarzem, pomiędzy łukami kaplicy św. Anny i cokołem ściany pokryte są malaturami i „trzymają się dobrze na nienaruszonym tynku” Może je zatem tylko zamalowano?
W 2008 roku rozpoczęto prace renowacyjno-konserwacyjne stalli średniowiecznych ustawionych w 1514 roku. Okazało się, że ściana za nimi jako wewnętrzna, pomiędzy prezbiterium a zakrystią, nie jest zawilgocona i tynk zachował się tutaj doskonale. Ściana ta jest pobiałkowana. Spod białej farby przebijają różne kolory. Zapewne są to pozostałości średniowiecznych malowideł.
By jednak sprawdzić, co przedstawiają, należy przeprowadzić kosztowne badania. Malowidła są z XV wieku. W pierwszej kolejności należy wykonać badania kamerą termowizyjną, a w przypadku pozytywnego wyniku, przeprowadzić badania odkrywkowe. Byłoby fantastyczne, gdyby przy tym badaniu stwierdzono zachowanie obrazu na ścianie pomiędzy łukami kaplicy św. Anny i napisu dotyczącego katastrofy z 1682 roku, który znajdował się przy łuku tęczowym, na poziomie kaplicy.Zebrane dotychczas informacje dają nam wyobrażenie o bogatym niegdyś wystroju średniowiecznej gostyńskiej fary. Mam nadzieję, że w nieodległej przyszłości znajdą się środki finansowe na odkrycie pozostałości fresków.
Tekst:Zdzisław Kamiński
Najbliższe spotkanie miłośników gostyńskiej fary:
gdzie: | sala konferencyjna Muzeum w Gostyniu ul.Kościelna 5 |
kiedy: | 29 listopada 2024 r. (piątek), godz. 18.30 |