nasza działalność

Farne freski

Pierwszy raz z informacją, że gostyńska fara posiadała freski zetknąłem się czytając „Kronikę Gostyńską” z 1937 roku, nr 12. W artykule „Wspomnienia z czasów odnawiania kościoła farnego w Gostyniu” Władysław Kołomłocki opisuje wspomnienia Franciszka Eitnera, który opowiada, jak przebiegał remont fary prowadzony w latach 1901-1906. Jak wynika tej z relacji, podczas wykonywania prac remontowych odkryto wiele nieznanych szczegółów samej budowli, podziemi, wystroju i innych ciekawostek. Dzisiaj chciałbym przybliżyć czytelnikowi to, co udało mi się ustalić na temat fresków.


Informacja o freskach, zamieszczona w tym artykule została zaczerpnięta z pracy ks. Stanisława Kozierowskiegp wydanego w 1913 roku pt. „Dzieje Gostynia w średnich wiekach”  We wstępie do tej publikacji ks. Emil Jackowski tak pisze: „Wnętrze (prezbiterium) przyozdobione było ścienną malaturą gotycką al tempera, przeprowadzoną naokoło ścian, nawet nad ówczesnym niskim ołtarzem, przedstawiającą sceny z męki Pana Jezusa począwszy od wjazdu do Jerozolimy a skończywszy na zesłaniu Ducha św. Reprodukcje tych malowideł, które pod kilkakrotną warstwą późniejszych malatur przy renowacji kościoła odkryłem, a które tak słabo ściany się trzymały, że zachowanie ich choć fragmentarne niestety nie było możliwe, znajdują się w Muzeum Archidiecezjalnym w Poznaniu jako pamiątka może pierwszej figuralnej gotyckiej ornamentyki w Wielkopolsce”.

Ten lakoniczny zapis pobudził mnie do poszukiwania innych informacji o freskach. W swoim opowiadaniu Franciszek Eitner twierdził, że: „Obrazy te w ścianie południowej były zniszczone skutkiem wycięcia łuków do kaplicy św. Anny. W innym miejscu dodaje: „nad wejściem do zakrystii był wymalowany krzyż z Męką Pańską”. Zakończenie tej sekwencji jest następujące: „Wszystkie te malatury zostały doszczętnie zeskrobane do gołej cegły. Ongiś pierwotny kościółek{prezbiterium, które miało 4,o m. wysokości) miał ściany niczym nie pokryte (nieotynkowane), skutkiem czego cegły i fugi (spoiny) między nimi były wygładzone. Nierozsądny renowator na te cegły walił tynk, który nie miał się czego trzymać i po latach odpadał. Ażeby tego na przyszłość uniknąć posiekano powierzchnię cegieł przed tynkowaniem. Teraz będzie trzymał”.

Wiemy teraz co między innymi bezpowrotnie stracił ten niedoceniany zabytek.  Przytoczone zapiski niewiele mówią o samych freskach. Jak się jednak okazało, w czasie remontu po odkuciu warstw tynku i odkryciu fresków nieznany nam z nazwiska fotograf wykonał kilka zdjęć. Zachowały się one u Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Poznaniu, natomiast w naszym Muzeum znajduje się kilka ich reprodukcji. Jakość tych zdjęć jest bardzo słaba, ale daje ona możliwość postawienia hipotezy, że nie wszystkie freski były wykonane w tym samym przedziale czasowym. Przypuszczenie takie zrodziło się, gdyż na jednym ze zdjęć wyraźnie widać, że nad stalami renesansowymi freski były malowane jako ciąg oddzielnych obrazów obramowanych malowanymi ozdobnymi ramami. Najlepiej zachowane zdjęcie przedstawia prawdopodobnie „Ostatnią Wieczerzę”   Na innych fotografiach widać freski malowane zupełnie inną techniką. Fotograf nie objął całego fresku wykonanego tą techniką i nie można się dziś zorientować, co przedstawiały owe freski.

Na jednym ze zdjęć widać fragment jakiegoś zamku z wieżyczkami. Na innych jakieś wzory geometryczne. Trudno wywnioskować co one jako całość przedstawiały. Ostatnio przypadkowo natrafiłem na rozwiązanie tej zagadki. Przeglądając stare dokumenty znajdujące się na probostwie, zetknąłem się z gazetką kościelną wydawaną w 1916 roku – „Tygodnik Kościelny”. Przeglądając to pismo, w numerze czterdziestym z 1 października 1916 roku znalazłem taki opis fresków: „Wewnątrz kościół przedstawiał się okazale. Ściany w przybudowie (nawy boczne i główna)nie były obrzucone(otynkowane)i pobielane lecz wyłożone polewanymi cegłami ciemno-zielonego i czerwonego koloru, ułożone w formę krzyża. Ściany zaś starego kościoła (prezbiterium) zdobiły na około malatury, które w żywych kolorach przedstawiały sceny z męki Pana Jezusa począwszy od wjazdu Jego do Jerozolimy a skończywszy na zesłaniu Ducha św. Obrazów tych malowanych w grubych rysach bez wszelkiego cieniowania było16. Nad nimi wymalowano po stronie ewangelii na dwóch miejscach dwa wielkie obrazy, sięgające samego sufitu. Pierwszy przedstawiał sąd ostateczny. U góry widać było Pana Jezusa , jako sędziego żywych i umarłych. Niebo przedstawił malarz, prawdopodobnie Niemiec, jako zamek warowny, z wieżami i wieżyczkami, wałami, rowami i mostami zwodzonymi. Ludzie płyną z wszystkich stron. Wyrok jest już wydany. Jednych aniołowie przyjmują i prowadzą do Pana Jezusa, drugich strącają do piekła, na których już czyhają rogate diabły z widłami i dzidami. Na drugim wielkim obrazie widziano (przedstawiono) Pana Jezusa jako dobrego Pasterza, trzymającego na ręku owieczkę”.

Wiemy już teraz ile było oddzielnych obrazów i co przedstawiały zdjęcia, na których widoczne były fragmenty zamku. Jest tylko jedna niezgodność, co do ilości obrazów, gdyż poszukując w Muzeum Archidiecezjalnym przekazanych w 1906 roku kartonów, natrafiłem na pismo, w którym jest stwierdzenie o przekazaniu dwunastu kartonów. Najgorsze ze wszystkiego jest to, że pismo jest nawet z dopiskiem na marginesie (chyba biskupa), by kartony opisać, aby w przyszłości było wiadomo, skąd pochodzą. Dotąd jednak kartonów nie udało się odnaleźć. Mam jednak nadzieję, że po prawie dwuletniej przerwie w poszukiwaniach spowodowanej przebudową  Muzeum, kartony się wreszcie odnajdą. Muszę tutaj dodać, że pytając o nie przed dwoma laty otrzymywałem niezbyt pocieszające odpowiedzi. Twierdzono wówczas, że jako mało cenne zabytki kultury mogły zostać zniszczone lub mogły zawieruszyć się w czasie wojny, tym bardziej, że zbiory Muzeum znajdowały się wówczas w Zamku, w gestii okupanta. Pracownicy Muzeum do dzisiaj nie widzą większej szansy na ich odnalezienie. Mimo to, w dalszym ciągu liczę na ich odnalezienie podczas przenoszenia całych zasobów magazynowych do nowego wyremontowanego obiektu.

Na zdjęciach z 1901 roku widać, że w czasie remontu nie odstawiano stalli renesansowych (po stronie ewangelii) od ścian.  Nie odstawiono także od ściany stalli średniowiecznych z 1514 roku. W ubiegłym roku, po ich odstawieniu, w celu przeprowadzenia konserwacji okazało się, że za stallami renesansowymi tynk pokrywający ścianę jest bardzo zniszczony. Ale widoczne są jakieś resztki farb, trudne do oceny. Zniszczenia tynku były spowodowane głównie zawilgoceniem (ściana północna). Ciekawsza okazała się ściana za stallami gotyckimi. Mur ten jako wewnętrzny, pomiędzy prezbiterium a zakrystią. Tynki zachowały się tutaj w doskonałym stanie. Ściana ta jest pobiałkowana, jednak spod tej białej farby przebijają różne kolory, dające nadzieję, że zachował się jakiś fragment fresków. By sprawdzić czy tak jest, należy przeprowadzić badania, które udzielą nam pełnej odpowiedzi. Jeżeli będą to freski, to można przypuszczać, że pochodzą one z XV wieku , bo kto malowałby w 1500 roku freski, a w 1514 roku zastawiłby je stallami?

Cytowany już tutaj  ks. Stanisław Kozierowski, tak skomentował zniszczenie fresków: „Jeżeli można się w tym przypadku czymkolwiek pocieszyć to tym, że przed skuciem plastyk zrysował malatury, a kartony z nimi zostały złożone w Muzeum Archidiecezjalnym w Poznaniu”.

Zdzisław KAMIŃSKI

wróć